I znów się będzie czekać, na coś, co nie chce przyjść. I znów codziennie myśl – może dziś? Można się włóczyć nocą. Można rozrabiać i pić. Żyć, jak to mówią, mocno. Wesoło żyć…. A smutek jak wierny pies, dniem i nocą waruje obok. Jak trudno, jak trudno jest uciec przed sobą. I wciąż się na coś czeka, na coś
Ucięte głowy, ze łzą w oku, zwiędną jak kwiaty, które zwiędły. Jak tłuste księżne, które dumnie witały przewrót, kiedy stał się. I powtarzałam panu Bogu to, co w pamięci jeszcze płonie. I ja witałem nieraz kogoś, za chmurą, za górą za drogą. I ja witałem nieraz kogoś i ja witałem nieraz. W nim liszka przez pomyłkę
.